Pierwszy Predator miał swoją premierę w roku 1987 i właściwie od razu stał się filmem kultowym. Były to jednak inne czasy – na ekranach kin gościli wówczas ociekający testosteronem bohaterowie tacy jak Rambo czy Conan. Dziś podobne produkcje zostały nieco zepchnięte do lamusa. Czasami jednak wciąż zdarzają się seriale hołdujące tamtej tradycji jak choćby Reacher czy Lista Śmierci, które mimo dobrego odbioru nie potrafią jakoś zjednać sobie tak olbrzymiej popularności jak dawne hity.
Predator: Prey cały film nie dość, że musiał zmierzyć się z obecną, bardzo wybredna widownią, to jeszcze przyszło mu spróbować podnieść z kolan to niezwykłe uniwersum po tak żenującej produkcji jaką był Predator z 2018 roku.
Kosmiczny najeźdźca Predator udaje się na polowanie. Przybywa na Ziemię w 1719 roku na teren narodu Komanczów. Uzdolniona wojowniczka Naru musi stanąć do walki z trudnym przeciwnikiem, aby ochronić swoje plemię.
Chyba każdy fan Predatora zgodzi się z tym, że pierwszy film z Arnoldem Schwarzeneggerem niesamowicie budował klimat grozy i osaczenia. Gdy trzy lata później pojawiła się kontynuacja Predatora akcję filmu z dżungli przeniesiono do spowitego mrokiem Los Angeles. Tym razem oczywiście nie było elementu zaskoczenia, bo każdy wiedział kto jest niewidzialnym łowcą. Postawiono więc na większą dynamikę rozgrywających się na ekranie wydarzeń i hektolitry krwi, którymi soczyście podlano większość scen. Co ciekawe jednak, nadal wszystko skleja się w solidną całość. Między innymi dlatego była to bardzo udana kontynuacja. Widać, że twórcy doskonale wczuli się w klimat tego wciąż powstającego uniwersum.
Niestety na kolejne spotkanie z Predatorem czekaliśmy aż do 2004 roku. Co gorsze, produkcja ta okazała się totalną porażką, żerującą na dwóch najbardziej rozpoznawalnych bestiach z kosmosu. Okazuje się, że nasza planeta od setek lat jest miejscem krwawych rozrywek obcej rasy. Bo przecież logiczne, że to właśnie na Ziemii Predatorzy budują sobie piramidę, w której polują na Obcych.